Sentymentalny spacer po rodzinnym mieście

Adelajda Wysocka z domu Grzybowska urodziła się w Starogardzie Gdańskim w 1928 roku. Mieszkała przy ul. Jabłowskiej. Prowadziła bibliotekę w dawnej fabryce obuwia Neptun. Po 30 latach powróciła do swoich korzeni, by zobaczyć, jak jej rodzinne miasto się zmieniło.

– To była niespodzianka. Mój opiekun dzisiaj rano zapytał, czy nie chciałabym odwiedzić Starogardu Gdańskiego. Oczywiście, że chciałam. Nieraz groziłam, że ucieknę i pojadę zobaczyć, jak się zmieniło moje kochane, rodzinne miasto. Bardzo chciałam tu przyjechać i odwiedzić te wszystkie miejsca, z którymi wiąże się tyle pięknych wspomnień – powiedziała pani Adelajda.

Starogardzianka po 30 latach odbyła sentymentalny spacer po rodzinnym mieście – Starogardzie Gdańskim

Po 30 latach nieobecności 7 lipca 2020 roku odwiedziła ponownie Starogard Gdański. Jej wycieczkę wspólnie z pracownikami starogardzkiego magistratu i Straży Miejskiej zaplanował opiekun prawny Maciej Kołodziejczyk.

92 letnia starogardzianka swój sentymentalny spacer rozpoczęła od zobaczenia odrestaurowanego dworca PKP. Była pod wrażeniem metamorfozy, jaką to miejsce przeszło. Z uwagą przyglądała się starym fotografiom wiszącym na ścianach dworcowej poczekalni. Kiedy stanęła vis a vis Alei Wojska Polskiego aż westchnęła z zachwytu. – Pięknie to wszystko wygląda. Całkiem inaczej niż pamiętam – powiedziała.

Przy ul. Jabłowskiej 25 stał kiedyś dom pani Adelajdy Wysockiej

Kolejnym przystankiem było miejsce, z którym starsza Pani wiązała najwięcej wspomnień – ulica Jabłowska 25, gdzie stał jej rodzinny dom. – Mięliśmy duży ogród pełen drzew. Nasz dom stał po środku ulicy. Nie było dróg ani chodników. Jako dzieci bawiliśmy się w chowanego, graliśmy w dwa ognie i się ganialiśmy. Do miasta chodziliśmy na przełaj, do ulicy Kościuszki i stamtąd na rynek. Tak samo do szkoły. Zawsze pieszo. Tata pracował w Stoczni w Gdańsku, a mama się nami opiekowała. Miałam brata i siostrę. Wszyscy już odeszli. Zostałam tylko ja – sama – wspominała dalej pani Adelajda.

Pani Adelajda urodziła się w 1928 roku w Starogardzie Gdańskim. Spędziła tu ponad 60 lat. Pracowała w dawnej fabryce obuwia NEPTUN. Z miłości do książek, pozwolono jej prowadzić zakładową biblioteczkę. Jej mąż Janusz Wysocki, który pochodził ze wsi Ciepłe koło Gniewu, był pracownikiem Polfy. Nie mieli dzieci. Po śmierci męża wyprowadziła się ze Starogardu i zamieszkała w Gdańsku.

– Tej parafii nie pamiętam – powiedziała, gdy zobaczyła Kościół św. Wojciecha. Miałam 12 lat gdy go wybudowano. Pamiętam za to nazwę – „kościół na polu”– przypominała sobie pani Adelajda.

Pani Adelajda odwiedziła Parafię św. Wojciecha

Patrzyła z zachwytem na ołtarz i chłonęła całą sobą przestrzeń pustej świątyni, którą ksiądz proboszcz Janusz Lipski specjalnie dla niej otworzył.

Stamtąd pojechała nad jezioro Kochanki, by posłuchać śpiewu ptaków i pooddychać leśnym powietrzem. Cały czas powtarzała, jak Starogard bardzo się zmienił, jak wypiękniał i się rozbudował. Ostatnim przystankiem jej spaceru był oczywiście starogardzki Rynek. I choć z zadziwieniem parzyła na zmienione witryny sklepów, przebudowane ulice, to jednak to miejsce było najbliższe obrazowi jej wspomnień.

– Bardzo dziękuję – powiedziała starsza pani, gdy żegnaliśmy się z nią na Rynku. – Moje marzenie się spełniło, by jeszcze raz przejść się po tych ulicach, zobaczyć miejsca, w których dorastałam i później pracowałam. To było dla mnie bardzo ważne i chociaż mam już problemy z pamięcią, przywołało wiele obrazów z dzieciństwa. Jestem szczęśliwa – dodała na pożegnanie pani Adelajda.

fot. Magdalena Dalecka