Po zdrowie tylko na bazarek

Kto z nas nie pamięta smaku i zapachu owoców i warzyw z przydomowego ogródka? Kto z nas nie próbował babcinych przetworów, które lądowały na stół prosto ze słoików? Zawsze zdrowe, świeże i naturalne. Otóż właśnie takie produkty znaleźć można na starogardzkim bazarku. To smakowite miejsce czynne jest w każdy wtorek w Miejskiej Hali Sportowej OSiR.

– Serwujemy tylko produkty przez nas własnoręcznie zrobione – powiedziała Maria Celej z Koła Gospodyń Wiejskich z Kleszczewa Kościerskiego. – Panie wstają o 6 rano i przygotowują świeże domowe zupy, pierogi z kapustą i grzybami lub kaszanką, krokiety, racuchy, śledziki czy galaretki. Zawsze też jest coś słodkiego oraz mnóstwo przetworów warzywnych. Każda z nas specjalizuje się w jakiejś potrawie, dzięki temu utrzymujemy dane smaki, do których nasi klienci się przyzwyczajają. Ja robię np. smalec z fasoli białej i czerwonej.

Panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Kleszczewa Koscierskiego serwują własnoręcznie robione przetwory

Bazar dedykowany jest żywości naturalnej, tradycyjnej i ekologicznej. Inicjatywę jego utworzenia w Starogardzie podjęło dwóch pasjonatów zdrowego odżywiania się – Sławomir Małkiewicz i jego żona Paulina Filipowicz. Od lat prowadzą własne gospodarstwo w Szczodrowie Wybudowanym koło Skarszew. Mają też winnicę, nazywaną „Szczodre Pole”, na której hodują owoce miękkie. Robią z nich octy smakowe, dresingi do sałat, dżemy i soki.

Paulina Filipowicz i Sławomir Małkiewicz – założyciele Bazarku w Starogardzie Gdańskim

– Na bazie doświadczeń z większego miasta we wrześniu 2017 roku postanowiliśmy wejść z naszymi produktami do mniejszego miasta. Wybraliśmy Starogard Gdański – powiedział Sławomir Małkiewicz. – To był dobry wybór. Działamy od roku i dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, że bazarek się obronił. Mamy już stałe grono klientów świadomych walorów żywności, którą tu sprzedajemy. Oczywiście zapraszamy wszystkich mieszkańców do spróbowania naszych wyrobów, które różnią się od tych marketowych, bo nie są wysoko przetwarzane. Stawiamy przede wszystkim na producentów i wytwórców, którzy bezpośrednio sprzedają swoje produkty. Zaletą tego miejsca jest to, że gromadzi autentycznych zapaleńców, którzy lubią jeść zdrowo, wiedzieć co jedzą i skąd pochodzą produkty. Sprzedawcy chętnie dzielą się swoją wiedzą i przekazują dobrą energię. Potem takie wyroby inaczej smakują.

Stoisko pana Sławka Borowiaka z Kolincza

O swoich „jadalnych zielskach”, jak je potocznie nazywa – Sławek Borowiak z Kolincza może opowiadać godzinami. Na jego straganie oprócz tradycyjnych warzyw, można znaleźć mnóstwo ziół – szałwię, melisę, kolendrę, geranium, rukolę, a nawet jadalne kwiaty. Jako nieliczny na Pomorzu hoduje czystek zielony, który wykorzystywany jest w celach leczniczych. Nie sposób przejść obojętnie obok jego stoiska. Zapach werbeny cytrynowej – najwspanialszego zapachu rośliny na świecie – jak twierdzi hodowca – przyciąga niczym magnes.

– Świat bez chemii wydaje się dzisiaj mało realny – mówi pan Sławomir. – My tu powracamy do tradycji, do starych sprawdzonych metod uprawy warzyw i ziół z pominięciem środków chemicznych i nawozów sztucznych. Stawiamy na całkowitą symbiozę z naturą, która daje szansę do życia każdej nawet najmniejszej żywej cząsteczce. Nie walczymy z prawami natury, ale je akceptujemy i współistniejemy z nią. Sam fakt, że w moim ogródku wyrosła rzodkiewka, sałata, ogórek czy szpinak to drobiazg, ale jakość i barwa ich smaków to już jest coś – dodaje hodowca.

Z kolei chleby, po które specjalnie przychodzi na bazarek wielu klientów, wychodzą spod ręki pani Karoliny Bober z Lipusza. Od 8 lat z pasją i sercem piecze je wspólnie z mężem Markiem. Gospodarze sami uprawiają zboża, z których powstają pszenne, żytnie, gryczane, z ziarnami czy maślane bochenki.

Chleby państwa Karoliny i Marka Bober z Lipusza

– Robimy je i na zakwasie i z dodatkiem drożdży – mówi pan Marek. – Nie każdy bowiem może jeść pieczywo na zakwasie. Najlepiej sprzedaje się chleb gryczany. Potwierdziła to jedna z klientek bazaru, zachwalając produkt. – Przychodzę po ten chleb co wtorek. Jest znakomity. Cała moja rodzina się nim zajada – przyznała pani Ewa –mieszkanka Starogardu.

Z pasji do zdrowej żywności i wyrafinowanego smaku pan Sławek Marek z Ostródy tłoczy swoje oleje. Klientom często daje do spróbowania oleju lnianego, który w smaku nie ma sobie równych czy rzepakowego z dodatkiem papryki i czosnku.

U pana Sławka można spróbować smaku świeżego oleju tłoczonego na zimno.

– Tłoczymy oleje na bieżąco – mówi gospodarz. – Najważniejsze, aby wszystkie były zawsze świeże. Są przechowywane w odpowiedniej temperaturze bez dostępu światła. Wówczas podczas smażenia nie tracą swoich cennych kwasów OMEGA. Można je też spożywać do chleba zamiast masła. W ofercie mamy też oleje lecznicze jak olej z czarnuszki, czy ostropestu – dobry na wątrobę – zachęca pan Sławek.

Starogardzki bazarek jest pełen smakowitych rarytasów. Nie sposób wymienić ich wszystkich. Należy jednak wspomnieć o wędlinach, bo na stoisku pani Wiolety i Jacka Śledziów spotkać można wyroby, jakie królowały na stołach wieki temu. Wędliniarstwem zajmują się od pokoleń. Na festiwalach smakowych ich wyroby jak np. kiełbasa polska czy pasztetowa zdobywają nagrody. Bez glutenu, bez wzmacniaczy smaku, wolne od środków konserwujących i wody pachną tak, że człowiek od razu robi się głodny.

Nagradzana na wielu smakowych festiwalach pasztetowa państwa Jacka i Wiolety Śledź

– Tak wyglądały wędliny zanim przemysłowa żywność zdominowała rynek – przyznał założyciel bazaru. – Chcemy to zmienić, odwrócić i uczyć prawdziwego staropolskiego smaku.

Skoro mowa o naturze i o smaku, wielką popularnością na starogardzkim bazarku cieszą się wyroby z mleka koziego. Sery z dodatkami, dojrzewające i dojrzałe, sery pleśniowe, jogurty i twarożki wyrabiają dwie miłośniczki kóz, które mają swoje własne hodowle. Jedne pasą się na głogowych wzgórzach pod Tczewem, drugie na pastwiskach w Czerniewie. Jednym „szefuje” pani Kasia, drugim pani Ewa.

Pani Ewa z miłości do kóz porzuciła prace w korporacji

– Miłość do kóz przyszła niespodziewanie – mówi pani Ewa. – Pracowałam w korporacji. Czułam, że ta praca mnie spala i że potrzebuję odmiany. Pewnego dnia w jakieś agroturystyce zobaczyłam kozy. Cudowne stworzenia. Zakochałam się. Najpierw miałam dwie kózki, ale kiedy zrobiło się stadko, rzuciłam dotychczasowe zajęcie i całą energię skierowałam w hodowlę i produkcje serów – dodaje. – Oprócz serów piekę też chleb na zakwasie i robię soki z malin i czarnego bzu.

Bazarek to miejsce, z którym trudno się rozstać. Nie tylko ze względu na smaki i zapachy, ale przede wszystkim ze względu na ludzi. Ich wiedza na temat zdrowej żywności, doświadczenie i pasja to skarb. Wystarczy tylko przyjść we wtorek w godz. 14:30-19:00 do hali Miejskiej im. Andrzeja Grubby i przekonać się samemu.

fot. Magdalena Dalecka