13 grudnia obchodzimy rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Władze miasta oraz delegacje najważniejszych instytucji złożyły wiązanki kwiatów pod Krzyżem na placu przy Muzeum Ziemi Kociewskiej.
– „Nocny patrol czuwa, kroczy ochoczo. Zagląda do okien, rozgląda się wokół. Wszystko w porządku, więc od początku. Tam, gdzie latarnie, gdzie świateł blask. Oddech zmęczony, tupot nerwowy. Sypie się szkło. Rozpaczy jęki, zduszone krzyki. Sączy się zło…” w piosence „Nocny patrol” zespołu Maanam śpiewała Kora. O stanie wojennym w Polsce powstało wiele artykułów, opowiadań, wierszy, piosenek. Tak, jak całe społeczeństwo dziennikarze, artyści, ludzie pióra i muzyki byli do głębi poruszeni tym, co działo się w naszym kraju w latach 1981 – 1983 – mówił harcmistrz Wojciech Mokwa ze starogardzkiego hufca ZHP.
– Stan wojenny wprowadził w Polsce zmiany, odczuwalne także w Starogardzie. Od 14 grudnia 1981 roku nadzór nad funkcjonowaniem urzędów, przedsiębiorstw i instytucji w mieście przejęli komisarze wojskowi, a uzbrojone patrole wojskowe przejęły kontrolę pomieszczeń i ruchu ludności. Ograniczenie swobód obywatelskich objęło zakaz przemieszczania się poza Starogard Gdański, kontrolę korespondencji osobistej i podsłuch rozmów telefonicznych. Wprowadzono godzinę milicyjną. Zawieszono działalność organizacji społeczno-kulturalnych, opieczętowano ich lokale, wyposażenie, dokumentację i mienie. Zmilitaryzowano zakłady produkcyjne oraz powołano rezerwowe oddziały porządkowe. Wprowadzono przyspieszoną odpowiedzialność prawną za naruszenie przepisów aktów prawnych wprowadzających stan wojenny. Miejscem kwaterowania komisarzy, oficerów Marynarki Wojennej był budynek KM PZPR. Odpowiedzialność za funkcjonowanie zakładów złożono jednoosobowo na ich dyrekcje – kontynuował Wojciech Mokwa.
– To, co w stanie wojennym było najbardziej przerażające to ilość niewinnych ofiar. Jeden został pobity podczas przesłuchania, inny, bo niósł sztandar. Mnie osobiście do głębi porusza historia Marcina, studenta Uniwersytetu Gdańskiego. Został dotkliwie pobity, a potem wyrzucony z jadącego samochodu tylko dlatego, że miał przy sobie legitymację. Miał 19 lat. Był wybitnie uzdolniony. Jego mama była lekarzem. Tego dnia, którego przywieziono go do szpitala miała dyżur… – przypomniał Piotr Szubarczyk z gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Ks. dziekan Józef Pick odmówił modlitwę za pokrzywdzonych w tym trudnym dla Polski czasie. Po uroczystości wszyscy udali się do kościoła pw. św. Mateusza, gdzie odprawiona została msza św. w intencji ofiar stanu wojennego.