Na swoim koncie miał wielkie osiągnięcia, między innymi: 15 medali Mistrzostw Świata i Europy oraz Pucharu Świata. Dwukrotnie był finalistą tych rozgrywek oraz zwycięzcą turnieju Europa TOP-12. 26 razy zdobył Mistrzostwo Polski. 14 maja Andrzej Grubba skończyłby 62 lata.
Rocznicę jego urodzin upamiętnili Prezydent Miasta Starogard Gdański Janusz Stankowiak, zastępca przewodniczącego Komisji Sportu, Rekreacji i Turystyki Rady Miasta Marek Jankowski, wicedyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji Iwona Trocha oraz mama zawodnika Ludomira Grubba. Przy upamiętniającej go tablicy złożyli wiązanki kwiatów.
Andrzej Grubba urodził się 14 maja 1958 r. w Brzeźnie Wielkim koło Starogardu Gdańskiego. Ukończył III LO im. Bohaterów Westerplatte w Gdańsku oraz tamtejszą Akademię Wychowania Fizycznego. Karierę tenisisty stołowego zaczynał jako 14-latek w klubie Neptun Starogard. Potem grał w AZS Uniwersytet Gdański, AZS-AWF Gdańsk, a od 1985 do 1987 r. w niemieckim TTC Zugbruecke Grenzau. Na zakończenie kariery zawodniczej wrócił do AZS-AWF Gdańsk. Występy przy stole zakończył w 1998 r.
Ten wybitny tenisista stołowy trzykrotnie startował w Igrzyskach Olimpijskich (Seul, 1988), Barcelona (1992), Atlanta (1996). Został zwycięzcą plebiscytu czytelników „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski (1984), laureatem nagrody ministra spraw zagranicznych (1986), Fair Play PKOL (1988) oraz „Czerwonej Róży” dla najlepszego sportowca studenta. Odznaczono go m. in. trzykrotnie złotym medalem za wybitne osiągnięcia sportowe i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Rada Miasta Uchwałą Nr LXIII/543/2010 z dnia 27 października 2010 r. pośmiertnie nadała mu honorowe obywatelstwo Miasta Starogard Gdański.
Andrzej Grubba, po walce z ciężką chorobą, zmarł 21 lipca 2005 r. Był i czuł się sportowcem spełnionym. Kiedy zaczynał grać w tenisa stołowego, należał on do dyscyplin niszowych. Z czasem zyskiwał coraz większą popularność. W dużej mierze właśnie dzięki panu Andrzejowi. Bawił ludzi długimi wymianami, będąc daleko od stołu, często przerzucając rakietkę z lewej do prawej dłoni. Potrafił, z nudnego dla wielu tenisa stołowego, stworzyć spektakl, w którym uczestniczyli także kibice. To dla niego po brzegi wypełniali hale. Wszyscy go znali, pamiętali, lubili. Był fenomenem i prawdziwym „czarodziejem rakietki”. Jeszcze za życia stał się legendą polskiego sportu.
Fot. Magdalena Nowak