Starogardzkie Młyny od piątku, 19 stycznia mają nowego właściciela. Wylicytował je lokalny deweloper Mariusz Szwarc. Planuje tam zabudowę mieszkaniowo-usługową, którą obejmie nie tylko młyny, ale też dawną rozlewnię wód mineralnych.
Młyny od dawna czekały na nowego właściciela. W tym czasie przeżyły dwa pożary – pierwszy w maju 2013 roku, a drugi w marcu trzy lata później. Ogień strawił większość zabudowań. Tak naprawdę po zabytku zostały jedynie ruiny. Zapytaliśmy nowego właściciela, co go skłoniło do ich kupna?
-Temat Młynów nie był mi obcy. Już 10 latem temu negocjowałem zakup tego terenu z ówczesnym syndykiem Zakładów Zbożowych STAMO. Razem z biurem projektowym spędziliśmy wtedy kilka miesięcy nad tym projektem. Na kilka dni przed kupnem nagle nie wiadomo skąd pojawili się irlandzcy inwestorzy. Powiedziałbym, że wyskoczyli jak Filip z konopi i kupili Młyny bez wiedzy, co tak naprawdę kupują i z jakimi obwarowaniami. Wiemy wszyscy, jak to się skończyło. Żal było patrzeć na to, jak ten piękny zabytek niszczeje. Kiedy pojawiła się informacja, że Młyny będą ponownie wystawione na licytację, wiedziałem, że będę o nie walczyć.
Nowy właściciel poinformował, że w niedalekiej przyszłości zamierza zorganizować spotkanie biura projektowego, z którym współpracuje od lat, z powiatowym konserwatorem zabytków oraz władzami miasta. – Mamy pewną wizję i pomysł – mówi. – Na pewno wszystkie nasze działania będą zgodne z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Chcemy jednak do tematu podejść kompleksowo, bowiem kupiliśmy też dawną rozlewnię wód mineralnych od firmy GAMA. Mamy zamiar objąć projektem obie nieruchomości oraz układ drogowy w ich pobliżu.
Inwestor zapewnił, że będzie działał bez zbędnej zwłoki. Podkreślił jednak, że każde działanie i każda decyzja w tej sprawie musi być mądrze przemyślana i skoordynowana z obecnie prowadzonymi przez firmę Broker inwestycjami. – Jedno jest pewne, do tego typu przedsięwzięcia potrzebny jest bardzo duży kapitał finansowy, jak i organizacyjny – spuentował Mariusz Szwarc.
Zapytaliśmy też jedną z mieszkanek Starogardu, architekt Annę Lembicz, czego spodziewa się po inwestorze, który kupił Młyny. Odpowiedziała: – Przede wszystkim mam nadzieję, że zachowa część historycznej tkanki Młynów – oczywiście na tyle, na ile to będzie możliwe. Zdaję sobie sprawę, jaki jest stan budynków po dwóch pożarach i latach zaniedbań, ale trudno wyobrazić sobie to miejsce bez monumentalnej fasady z czerwonej cegły. Patrząc na zapisy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, można przypuszczać, że powstanie tam zabudowa wielorodzinna z towarzyszącymi jej usługami. Może jakaś restauracja, hotel – dodała Anna Lembicz ze stowarzyszenia „Starogard 2030”.
Nowy właściciel potwierdził, że jego zamiarem jest zachować charakter tego miejsca. – Chciałbym wkomponować w przyszłą inwestycję frontową ścianę wraz z elewacją, a przede wszystkim wyeksponować rzeźby, które się zachowały – kontynuował Mariusz Szwarc. – Aktualnie czekamy na wpis nieruchomości na listę Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Dla przypomnienia, pierwsze wzmianki o starogardzkim młynie pochodzą ze średniowiecznych zapisów kronikarskich. Jak wspomina Zbigniew Potocki z Muzeum Ziemi Kociewskiej, początki sięgają czasów krzyżackich, kiedy to w kolanie rzeki Wierzycy wybudowano młyn. Był napędzany siłą spadku wody na łopatki koła młyńskiego. W tym celu wykopano specjalny kanał młyński, który zachował się do dzisiaj.
Jednak największy rozkwit starogardzkich młynów przypada na koniec XIX wieku, kiedy ich właścicielem został Franz Wiechert – kupiec, wywodzący się z zamożnej rodziny wschodniopruskiej. W 1860 r. przeniósł się do Starogardu z miejscowości Darkehmen. Kupił młyn, do którego należała także garbarnia skór i tartak. Młyn rozbudował. Garbarnie i tatarak zamknął. Dobudował też dwa małe młyny do przemiału zbóż w Kolinczu i Owidzu. W 1871 roku otworzył firmę pod nazwą „Kunstmuehle Franz Wiechert jun.” W 1904 r. Franz Wiechert przeszedł na emeryturę. Swoją schedę przekazał synom: Maxowi i Ernstowi. Było to przedsiębiorstwo, które słynęło zarówno z dobrej jakości wyrobów, jak również solidnego kierownictwa zakładem.
Ernst Wiechert przejął odpowiedzialność za sprawy handlowe, natomiast jego brat Max zajął się kwestiami technicznymi. W kolejnych latach zwiększyli dzienną wydajność produkcyjną młynów oraz zmodernizowali park maszynowy. Ich działania sprawiły, że starogardzkie wyroby znane ze znakomitej jakości, trafiały nie tylko na polski, ale też zagraniczny rynek, m.in. do krajów nadbałtyckich i Finlandii.
W 1928 r. uruchomiono łuszczarnię ryżu. W 1930 r. Wiechert opatentował wypiek szczególnie zdrowego chleba razowego nazywanego „Pumpernickel”. W latach 20-tych przy Młynach wybudowano elektrownię. Zamontowana turbina wodna produkowała prąd zarówno na potrzeby zakładu, jak i całego miasta, powiatu starogardzkiego oraz Pelplina, Tczewa i część powiatu malborskiego.
W latach powojennych mienie poniemieckie zostało znacjonalizowane. Zakłady Zbożowo – Młynarskie były administrowane przez Polaków. W części budynku administracyjnego znajdowało się przedszkole dla dzieci pracowników młyna.
Obecne ruiny starogardzkich młynów, które znajdują się na dwuhektarowej działce, położonej w centrum Miasta, komornik wycenił na 1,7 mln złotych. Nowy właściciel zapytany, ile ostatecznie zapłacił za nieruchomość odpowiedział – zapłaciłem rozsądną cenę.